sobota, 4 kwietnia 2015

Zmartwychwstała lalka, czyli Wesołych Świąt Wielkanocnych!

Nikogo nie można uratować na siłę, wbrew jego własnej woli. Świadomość ta uderza i boli, zwłaszcza gdy na tym kimś bardzo nam zależy. Bardzo.
Walczymy, staramy się pomóc, wierzymy, że się poprawi, często w końcu odchodzimy, odsuwamy się, chociaż kochamy, z nadzieją, że kiedyś, gdy błędy zostaną zauważone i naprawione, nastąpi powrót. Powrót człowieka, którego znaliśmy na początku, a którego teraz w nim nie ma. Cóż, nikogo "ten drugi" nie możne uratować od... niego samego. A chciałoby się.
Lalki zaczęłam zbierać "na poważnie" w dość specyficznym okresie mojego życia, które stawało się, pod pewnymi względami, wówczas powoli mniej oczywiste, a bardziej oniryczne (niestety z rodzaju spełniających się... koszmarów).
Lalki, prócz tego, że są piękne i cieszą (zwłaszcza oko), zadziwiają i zachwycają (różnorodnością: moldów, ciałek, ubrań, dodatków...), pozwoliły mi wtedy (i wspierają to do dziś), jak słusznie napisała Metka o sobie - "nie myśleć o głupotach", co dla empaty bywa dość trudne. Już samo lalek układanie, przekładanie, segregowanie (i szukanie o nich informacji) wprawia mnie, "pedanta na odwyku", w dobry nastrój i uspokaja, wprowadzając pewnego rodzaju miłe uporządkowanie w małej, ale jednak ważnej, sferze życia.
Tak, jestem uporządkowana, bywam dokładna i akuratna. Bywa, że widzę dalej, lepiej liczę, przewiduję konsekwencje, dlatego... chcę każdego ostrzec, wszystkich (pomóc) uratować. Mam swoje zasady i nimi (zwłaszcza: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe) się kieruję, żałując, że nie wszyscy tak robią. Dziś, w Święto Zmartwychwstania Jezusa, cieszę się z bliskimi z tej wielkiej Nadziei na Życie, ale i wspominam, ze smutkiem i bólem tych, którym nie tak dawno życzyłam powstania z ich problemów, wyrażając wiarę w możliwość odrodzenia i odbudowy... a którym to zupełnie się nie udało (a nawet pogorszyło, z ich własnej winy). Jest mi przykro, bo wydaje mi się, że mogłam zrobić więcej, ale zdroworozsądkowo wiem, że nic nie mogłam zrobić. Jeśli syn marnotrawny sam nie wróci do ojca, to nie pomogą mu wielkie neony: Zawróć, Przestań, Skończ z tym, rzucane mu pod stopy przez przyjaciół. Trzeba się z tym pogodzić.
 
To nie tak, że wolę lalki od ludzi (choć... może od niektórych;-)), ale im przynajmniej można pomóc i ratować je skutecznie, pewnie dlatego, że nie mają wyjścia Ich odrodzenie nie jest ich zasługą, tak jak ich zepsucie nie jest ich winą (pamiętacie "Toy Story 3"?).
Moje naprawy zaczęły się od skupowania ciałek - miałam nimi naprawiać lalki z dzieciństwa, ale w końcu tego jeszcze! nie zrobiłam. Potem przytrafiły się główki, które zaczęły znajdować właścicielki wśród ciałek. W końcu pojawiły się trupki. Prawie wszystkie one wymagały: "pary", napraw, odziania, obucia... A że naprawianie uspokaja mnie jeszcze bardziej...
Dziś z życzeniami Spokojnych Świąt w gronie Bliskich i wszystkiego dobrego, lalka, którą udało się uratować. Mogłaby z powodzeniem nosić imię Anastazja (tzn. Zmartwychwstała), gdybym tylko nadawała moim lalkom imiona. Podejrzewałam ją o bycie Mattel Mermaid Barbie z 1991 (więcej o niej tu), ale ma o jedną kropkę za dużo w oku... Gdyby nią  była, to przeszłaby u mnie prawdziwą metamorfozę, z syreny znającej jedynie wodne pielesze, przez lądową piękność, po kochającą przestworza pilotkę ;-) Edit: Jest nią, jest! Dziękuję za potwierdzenie Misia27!
 
Lalka przyjechała z głową przyklejoną do szyi.
Postanowiłam przy niej pomajstrować - pięknie się rozstały,
a dodatek okazało się (nie pamiętam czy nie wcześniej, czy dopiero po odklejeniu),
że w środku głowy Barbie ma "grzechotkę" - haczyk szyjny!
Udało mi się go wydobyć pęsetą :-)

Jak widzicie, głowa była przyklejona nie bez powodu, troszkę tej szyjce brakuje...
Na szczęście trafiła do domu, gdzie (odpowiednio zabezpieczone), przechowywane są:
cielisty akryl i aceton. Łóżko polowe na tekturze i do dzieła, pani doktor!

Żeby nie zakleić akrylem haczyka, włożyłam kawałek kartki między go a "in spe" akryl.
Potem karteczkę wyciągnęłam.

Szyja po zabiegu. Zielono mi....

Po nałożeniu głowy wygląda to tak /\.
Pewnie da się lepiej, ale lalka, której make-up
należy do moich ulubionych wśród superstarkowych, rusza głową!
 
Córa marnotrawna Mattela po remoncie, w nowym ubranku (pilota) by China ;-)
Nie wiem jednak czy na tym poprzestanie!
Tak, tak, niezależni eksperci w Twojej osobie, Misia27 [DZIĘKUJĘ!] - orzekli,
że jest to faktycznie matka wszystkich mattelowskich syrenek: Mattel: Barbie Mermaid, 1991.
 
Kochani, raz jeszcze wszystkiego najlepszego!
Życzę Wam z całego serca, abyście powstali, wzorem Jezusa, z Waszych trosk i problemów, zwłaszcza w sytuacjach, które wydają się już martwe i przegrane!
Mam jednak nadzieję, że takich nie macie, dlatego życzę Wam tak:
Niech otaczają Was zawsze prawdziwe: pokój, radość, miłość i szczęście!
Wesołego Alleluja! MoxieFun

27 komentarzy:

  1. Zdrowych, pogodnych i radosnych Świąt Wielkiej Nocy! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z naprawą lalki poszło Ci doskonale! Niestety ludziom nie zawsze udaje się pomóc...
    Mądry i ciekawy post.
    Pozdrawiam i życzę spokojnych i dobrych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze ją zidentyfikowałas tutaj masz taką samąhttps://m.flickr.com/#/photos/15157516@N02/4796347798/. Zdrowych i pogodnych Świąt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rozwianie moich wątpliwości! Ja tak tylko po włosach "strzeliłam" i niebieskościach w makijażu ;-) Wszystkiego dobrego!

      Usuń
  4. Odratowana! I to w pięknym stylu. Przedtem była to biedulinka, którą wiele osób wyrzuciłoby do kosza, nie dając szansy na zmartwychwstanie. Bardzo się cieszę,że ta poszkodowana życiem laleczka trafiła do Ciebie - bo nie tylko zaznała troskliwej opieki ale i profesjonalnego ratunku. Pięknie się teraz prezentuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Muszę jednak przyznać, że zadanie nie było aż tak trudne: lalka prócz sklejonej (i to wysoko! nie miała byczokarczności ;-)) głowy i negliżu nie ma praktycznie wad...

      Usuń
  5. ... ludziom trudniej pomóc niż lalkom .... Lalkowanie daje spokój , nauczyło mnie cierpliwości . Pozwala na relaks psychiczny , bardzo skuteczny relaks . Jest w lalkach jakaś magia ... Spokojnych , Wesołych Świąt !!!
    Ocaliłaś lalkę , która teraz wygląda bardzo dobrze i z pewnością jest Ci za wdzięczna :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... miało być "za to wdzięczna" ... :/

      Usuń
    2. Oj, mnie też uspokaja, mnie też! Dziękuję i życzę wszelkiego dobra w Święta i po Świętach!

      Usuń
  6. Jesteś technikiem dentystycznym? Tak a propos akrylu pytam. Mi się już nie raz zdarzało przedłozyć towarzystwo lalek nad ludzkie, z różnych powodów. Np. takich, że lalki milczą i nie zawracają głowy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre! Nie, nie jestem, akryl jest "paznokciowy/kosmetyczny", ale kosmetyczką też nie jestem, a nawet o zgrozo w takich miejscach nie bywam. Zamiast tego, może będę kiedyś doktorem, choć bez prawa do wystawiania L4 ;-) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie ;-) Nie byłabym w stanie robić czegokolwiek takiego jak cięcie, zszywanie, kłucie żywych organizmów!

      Usuń
  7. Ja sama zniszczyłam już kilka lalkowych szyi przy nieumiejętnym zdejmowaniu głowy, teraz żałuję, że te wszystkie ciałka wylądowały w koszu, na szczęście same głowy mają się dobrze i nie są same:) I ratunku pomocy - kolejna superstarka, która mi się podoba, koniec świata!;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja takie kiedyś kupowałam specjalnie, żeby podłubać ;-) choć dalej kombinuję jak zrobić takie haczyki samemu... Superstarki mają to coś! Moja naj!lalka z dzieciństwa była właśnie ss, ale z oszczędniejszym makijażem:-)

      Usuń
  8. Lalki potrafią być wspaniałą terapią na smutki i zmartwienia.
    Bardzo fajnie, że udało Ci się uratować tę laleczkę. Jest śliczna. Bardzo lubię trupki, a ratowanie ich sprawia mi dużo przyjemności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, i to bardzo przyjemną i wdzięczną terapią! Też się cieszę, że operacja się udała, bo Mermaid jest urocza! Trupki ratować to moje XI przykazanie ;-)

      Usuń
  9. OMG jak ty to zrobiłaś? Szyja wygląda jak "przejechana" papierem ściernym po oryginalnym plastiku a nie dobudówka! Ten akryl kosmetyczny to jakoś specjalnie się nazywa? (jakiś do zabiegów UV?)??? Jak możesz to proszę o opis jak się ten akryl rozrabia- mam Silkstone której uszkodziłam szyję po ściąganiu głowy i jak by nie było ok.150 zł w błoto, z tego powodu:( Czy ten akryl to coś podobnego jak "melted plastic (? lub jakoś tak), którego się używa do customów Blythe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę o wybaczenie wszystkich, co się na tym znają... Omijam studia kosmetyczne i salony paznokcia, a "akryl=plastik, którym mogłabym naprawić lalki" [customy Blythe to moja skryta miłość, ale nigdy bym nie umiała zrobić czegoś takiego i nie wiem czym jest ten roztopiony plastik] wydedukowałam oglądając "manikjury" koleżanek. Dzięki nim, gdy tylko dowiedziałam się, że nie trzeba lamp, bo akryl twardnieje sam, w przeciwieństwie do żelu, postanowiłam spróbować...
      Dużo instruktaży paznokcie+akryl jest na "jutjubie", można spojrzeć, a ja zrobiłam to tak: 1. zakupiłam akryl w proszku, najmniejszy jaki był, cielisty na all (wydaje mi się, że do silk lepszy będzie inny kolor - biały?, ale nigdy takiej nie miałam); 2. zakupiłam do tego aceton, też najmniejszy w miejscu tym samym; 3. jak to przyszło, to po edukacji filmowej wiedziałam już, że chemik młody moczy najpierw pędzelek w acetonie, a potem wsadza go do akrylu (dobrze sobie gdzieś odlać porcyjkę); powstaje coś w stylu nomen omen rozpuszczonego plastiku i to się nakłada na ubytki. Ale najlepiej działa to przy małych ubytkach, jak się ma urwane pół szyi, to lepiej sprawdza się metoda moja autorska ;-): kropnij sobie acetonu kropelkę do akrylu, powstanie ci kuleczka i tę kuleczkę weź trochę rozrób w rękach, zalep ubytek i jak jest "opruszony" to pomaluj acetonem "na błyszcząco", tj. tak jak u mnie na zdjęciu 4 (widać na nim, że odcięłam trójkącik z tak modelowanej masy). Pewnie da się nadmiar tego cudu zeszlifować pilnikiem, ale jakoś się bałam... I zostało tak, zresztą widać też minimalne ślady po przyklejeniu głowy, ale lepsze jest wrogiem dobrego ;-)
      UWAGA! Nie nawdychaj się tego syfu (acetonu)! Nie kichaj (bo akryl)!
      UWAGA! Akryl służy do robienia [plastiku;-)], ale i ściągania [go/"paznokci"], dlatego trzeba bardzo uważać, żeby nim nie zalać lalki... Barbie się jeszcze nie topią, choć ślady zostają, ale miększe lalki, jak Sindy chybaby się stopiły.

      Pozdrawiam i życzę powodzenia!

      Usuń
  10. Całe lata nie ratowałam nikogo na siłę. Szanowałam wolę odejścia. Istota ma wybór, a życie to stan przereklamowany. Dziś "ratuję" moją ostatnią urodzoną na mych dłoniach kotkę. Bardziej dla siebie samej i za to mi wstyd.
    Lalka jest piękna. Też ją mam po licznych perypetiach i doceniam. Odwaliłaś kawał dobrej roboty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze ratujemy dla siebie, ale taki egoizm jest dla mnie, mimo wszystko piękny! Dobrze robisz "ratując" kotkę, mi jest najbardziej żal, że ja dla swoich nie mogłam nic zrobić... mieszkanie przy ulicy zbierało swoje żniwo... Dziś kotów nie mam :-(
      Syrenkę cieszę się, że naprawiłam, a nie popsułam bardziej, aż chciałoby się mieć ją w oryginalnych ciuszkach. Dzięki za miłe słowa i mądry komentarz. Pozdrawiam!

      Usuń
  11. w końcu pojęłam, co widzą oczy me -
    aż mi się wierzyć nie chce - ale muszę!
    pocieszyłaś mnie, że dla lal jeszcze nie
    wszystko stracone!!!

    OdpowiedzUsuń