wtorek, 30 czerwca 2015

Z miasta na wieś, czyli wszystkie moje Bratz

Kochani, przeprowadziliśmy się, lalki i ja, z przyczyn różnych, jeszcze nie wiem czy czasowo (czas pokaże) czy nie, na wieś.
Lalki są "kartonowe" i nie mieszkają w tym samym domu co ja, a do tego muszę w te wakacje domknąć parę ważnych rzeczy - pewnie postów będzie mniej. A może nie? Niewiadomych dużo, ale pozostaję "lalkowa" i "blogowa", nadal będę co najmniej! czytać i komentować.
I nadal wybieram się do Warszawy! Tylko proszę - nie w weekend po 18. lipca!
Pozdrawiam i prezentuję wszystkie moje Bratz (prócz Kidz, te w tym poście; zdjęcia gorsze niż zwykle, w trakcie przeprowadzki robione); może chcielibyście któreś zobaczyć na żywo? - piszcie, póki pamiętam, gdzie je mam ;-)


Syrenki

Wróżka, maluch z włoskami i dwa mini
Jade i dwie Sashe (niestety braki w plastikowym owłosieniu 1/6)

Cloe (jedna nie w swoim stroju, ale nie przebieram) i Yasmin x2
Hair Flair
Blondyni
Bruneci

Duże dzieci ;-)

 Yasminy

Jade i rudowłose (ta w najkrótszej sukience zrobiona z główki)

 Nevry i inne

 Cloe

 i jeszcze więcej Cloe

 Łyżwiarka (bez lodowiska, za duże jest), Cloe i Sasha

 The Movie - seria, którą chciałabym mieć całą (w zakresie dużych Bratz), szukam;
Yasmin w sukni Cloe "kolekcjonerki" z poprzednich postów.

Moja duma - pożenienie MGA z Mattelem: główki bezcielesne
osadzone na korpusach barbiowych i odziane (szycie nie moje) pod kolor makijażu.
 

wtorek, 23 czerwca 2015

Życie zaczyna się po trzydziestce, czyli (po)urodzinowi: Kostka i Kuba (Skelita i Jake)

Niezmiernie pięknie dziękuję wszystkim za życzenia! Zaraz będę odpisywać po kolei, ale najpierw - prezenty!
Chodzę cała szczęśliwa w środku, bo dostałam moje wymarzone lalki: Jake'a od Spin Master (Jake szuka dziewczyny, jakby co) oraz Skelitę Calaveras. Towarzystwo jest w tym samym wieku szkolnym ;-) ale jeszcze się nie poznali osobiście... 
Poczytałam sobie "ideologię" do Skelity i muszę Wam powiedzieć, że nie mogłabym wybrać sobie lepszej lalki, gdybym chciała wybrać swoje lalkowe alter ego, ponieważ (nie, nie jestem już tak koścista jak ona) Mattel twierdzi, że jest ona bardzo rodzinna, dumna ze swego dziedzictwa, łatwo nawiązuje kontakty, choć czasem woli swoją pasję niż je, bywa nieśmiała, jest bezinteresowna i oryginalnie się ubiera. Taka laurka ;-) A bardziej serio: lubię kości (danse macabre... itp., kiedyś miałam być archeologiem), lubię kulturę meksykańską, a przynajmniej malarstwo Fridy Kahlo (a to lubienie zaczęło się jeszcze przed "Fridą") i kiedy zobaczyłam pierwszy raz Kostkę, wiedziałam że chcę ją mieć. Widziałam ją z serii Upioryżowej i myślałam, ze nie ma piękniejszej, ale jest. Jest! I jest to ta, którą dostałam: z serii "Art Class" (druga seria, w której się pojawiła, z 2013). Wszystko mi się w niej podoba: i dodatkowy odcień włosów (niebieski/turkus!), i sukienka i buty i dodatki i to, ze robi ceramikę! Ale fajnie! Ja tam coś tam kiedyś tam lepiłam, ale nie wypalałam (modeliny gotowane, glina suszona), tak mi się skojarzyła z Kidą i jej dziełami, więc mi jeszcze milej. Niezbyt dawno właśnie u Kidy rozmarzałam się nad posiadaniem Skelity, za którą oczywiście się rozglądałam, ale nawet nie zdążyłam umieścić jej na łiszliście, bo już jest u mnie! Miałam jej nie rozpakowywać (żeby się nie zepsuła), wystarczyła jednak jedna sugestia (przypomina bohaterkę "Księgi życia" [polecam film: jest miłość, jest gitara, jest świnia, są kościotrupy - jest wszystko! bajka u nas nieznana praktycznie, nie było jej w kinach tylko na nośnikach, choć nowa], rozpakujmy ją!) i wyswobodziłam Skelitę i jej akcesoria.
Jake to po prostu Jake, o ile Skelitę myślałam, że zdobędę, to w Jake jakoś nie wierzyłam... Oboje odpuszczałam,  gdy chodzili taniej, ale to Jake powinien mieć do mnie większe pretensje - był jedynym chłopakiem od Livek, w ostatniej ich serii - a ja lata! tego nie wiedziałam! [BTW: zawsze uważałam, ze to dość ironiczny zabieg nazywać ostatnia serię (wave) lalek, choćby i plażową "Making Waves"] Oczywiście zaczął się pojawiać, ale w cenach koszmarnych... Kasia z Dziwaczkowa pocieszała, że będę mieć swojego, ale ja tylko umieściłam go na łiszliście, ale nie liczyłam, że go kupię, nie w najbliższym czasie... A teraz! Mam Jake'a, a Jake ma wszystko czego mu trzeba, a nawet więcej - bo dodatkowo koszulę, chyba kenowską, w niebieską kratę. Jake > Jacob, więc mówię na niego Kuba, bo gdybym była trzydziestolatkiem, a nie "ą" to tak miałabym na imię. 

Mam więc dziś 30. lat i tydzień i "parkę": Kostkę i Kubę - życie naprawdę zaczyna się po trzydziestce!!!










PS Skelita pozuje w moich ulubionych kwiatach, kojarząc się dodatkowo z mickiewiczowskimi "Lilijami" [To lubię!], a Jake w różach (niespodzianka od moich uczniów).

Bardzo dziękuję wiernemu Tomaszowi z familią i magji za piękne i niespodziankowe prezenty!
Dobrze wiecie, że sama bym ich sobie nigdy nie kupiła :-D

wtorek, 16 czerwca 2015

Trzydziestolatki, trzydziestolatki to ja i ty, to właśnie MY!

Stało się.
Nie chciałam, zapierałam się, wyglądałam młodziej niż lat mam, no ale trudno.

W bólu i rozterkach starzenia tzn. ekhem ku czci przypadającego 13go podobno Dnia Lalki, pocieszały mnie i tort na lalce, krem przeciwzmarszczkowy oraz kolorowankę "Mam 30 lat" przyniosły, moje lalkowe "starożytności": futrowa Sindy (sygnowana 033055X) jako bogata z domu i z kraju funta - życząc pieniędzy na lalki i jedzenie, Fleur (bez napisów) w sukni mojego projektu - życząc bym mimo zacnego wieku dalej ubierała się po swojemu oraz pewna swego wieku i ubrana w oryginalne ciuszki Trollka DAM z mojego rocznika (prezent od Mamy) - czego życzyła? cóż... sami wiecie, czego życzyć mogą Panny Młode ;-)
 



 
[zdjęcia jak zwykle brzydkie, ale dziś musicie mi wybaczyć!]
 
Pozdrawiam wszystkich urodzinowo i serdecznie! Miejcie miły dzień, jako i ja zamierzam!

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Gdzie ja oczy miałam, czyli Jej Wysokość Laleczka Cloe

Dawniej temu...
Nie pamiętam zupełnie dlaczego ją kupiłam i nie przypomnę sobie. Pamiętam tylko, że startowała od 5 złotych i na nich też wylądowała ;-) Chyba miało to coś wspólnego z tym, że była wtedy na Alledrogo najtańsza, a ja chciałam dokonać wymiany jej butów z innym modelem... Zwykle nie kupowałam pojedynczych sztuk, no ale... Wpisałam piątkę i czekałam z mocnym postanowieniem, że jak ktoś będzie się bił, odpuszczę. Jednak nikt się nie bił, zapłaciłam piątaka i czekałam na lalkę oczami wyobraźni widząc z kim na buty będzie się ona mieniać.
Pewnie powinna mnie zdziwić opłata za przesyłkę - była za paczkę, nie jak za list, ale nie zdziwiła. Albo to wielkie, podłużne pudełko, w którym ją przysłali, ale nie zdziwiło. Zdziwiło mnie dopiero otwarcie paczki. Takiego monstrum się nie spodziewałam. Ze środka patrzyło na mnie jakieś pół metra tlenionowłosego plastiku. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Cóż, plan zagarnięcia jej butów dla innej lalki nie powiódł się.
Olbrzymia Cloe (tu w oryginale) została odkażona i odśmierdzona w brodziku... cóż to był za widok! Ma obcięte włosy i "ekstra" tatuaż na dłoni i te buty od nie wiem kogo, przypominają buty od Scenek (z "rozcięciem" z tyłu), ale są od nich nieco większe ;-)
Zaraz zdjęcia, choć przecież już ją widzieliście, o tu, więc akurat Was nie dziwi. Miałam różne co do niej pomysły i zastanawiałam się gdzie ja oczy miałam, że nie rozpoznałam, ale naprawdę po zdjęciu nie szło poznać, że taka wielka. Ja wiem - po proporcjach niby możnaby było, ale lepiej mi tym sposobem idzie rozróżnianie Lil'ek od Bratzek ;-)
W końcu stanęło na tym, że Jej Wysokość została ze mną i ma osobne pudełko, a ja świetną anegdotkę o tym, jak za 5 złotych kupiłam lalkę, którą do dziś widuję za co najmniej 50. Ma się to oko ;-)
Teraz wy cieszcie swe oczy i napaście je tym widokiem ;-) Cloe występuje oczywiście w towarzystwie Cloe - i to kolekcjonerki - trochę przekornie, jako symbol tego, że nawet najwytrwalsi zmieniają czasem profile swej kolekcji - nawet najlepszych zawodzi czasem ich kolekcjonerski zmysł i zamiast Tomciów Paluchów kupują Olbrzymy. A potem... chwalą to sobie.







wtorek, 9 czerwca 2015

Dwie parki, czyli wygimnastykowane: Stefania i Barbara oraz bobaski: Kapustek i eNeNek

Dziś dwie dziewczyny i dwóch chłopców, cztery różne firmy, lalki znane, ale jednak nie.

Po pierwsze Stefania. To oczywiście stara Steffi Love, spod Hali Targowej, znana Wam już z tego posta. hojnie obdarzona przez producenta artykulacją. Nie, nie wiem kto ona, na potrzeby fotorelacji, wymyśliłam sobie, że będzie nieustraszoną pogromczynią dzikich zwierząt, zwłaszcza węży (ja tam lubię, ale jestem w mniejszości). Sukienkę uszyłam na oko: wycięłam kieszeń ze starych jeansów, zwinęłam w rurkę, wykończyłam dwoma szlufkami i jest. Sygnatury: Simba-Toys Steffi Love [głowa] i Simba (ze słoniem) Made in China [ciało].

Steffi Love
 
Była starość, są i "nowości" z zeszłego wtorku. W SH była dwa razy: po otwarciu (dzikie tłumy) i po południu (mniej dzikie, ale nadal tłumy). Rano wyniosłam prócz poniższych miśka Build-A-Bear za 70 groszy i zafascynowałam się bobasem anatomicznym, który już nie zmieścił mi się do torby i którego sygnatur nie znałam, więc zachciało mi się poznać. Wróciłam więc po południu i opłacało się, bo trafiła mi się...
 
Po drugie Barbara, wcale (u mnie) nowa, za lewe pieniądze (kosztowała 9, obniżyli mi na 7) na Dzień Dziecka nabyta. Wyciągnięta z koszyka z czapeczkami dla dzieci za drugim, popołudniowym podejściem do dnia przeceny, mattelowska Barbie, też hojnie, choć nieco skromniej niż Steffi, artykułowana. Podejrzewana o bycie Gymnast Barbie, u mnie miała być raczej (te zmasakrowane, za krótkie na wszystko włosy) tancerką w typie Maddie Ziegler. Nie miałam jednak dobrego koloru na body, więc użyłam białego i ozdobiłam srebrnym sznureczkiem; z tyłu nie jest aż tak udanie, ale kto by tam patrzył. Sygnatury: Mattel 1976 [głowa] i 1993 Mattel China [ciało].

Barbie, NN
 
Po trzecie Kapustek. 70 groszy. Z pierwszego (rannego) podejścia do przeceny. Członek rodziny Cabbage Patch Kids, podejrzewany o bycie chłopcem. Z tą linią lalek zapoznałam się dość wcześnie - moja siostra miała twardogłową dziewczynkę - lalka była urocza, ale nie opłacało się denerwować Młodej, gdy miała ją w rękach. Auuuć! Gdzieś tam mam jeszcze ze dwie dziewczynki, ale dzisiejszą Kapustkę podejrzewam o bycie chłopcem, bo cały niebieski. Ponadto jest mięciutki i ma w głowie grzechotkę. Tym by siostra nie pobiła, oj nie. Lalki wymyślił i sygnował Xavier Roberts. W ogóle "strasznie" urocza historyjka/bajka założycielska tych laleczek, cieszę się, że mam kilka, zakupionych jeszcze przed erą mojego tzw. kolekcjonerstwa. CPK były i są produkowane przez różne firmy począwszy od 1978 roku. Mojego chłopczyka podejrzewam, za niniejszym zdjęciem, za bycie dziełem Hasbro na podstawie tego zdjęcia i opisu (czyli lata 1988-1994), ale nie jestem pewna - lalka na zdjęciu ma inne usta niż moja. Sygnatury: CPK [na ubranku] i Cabbage Patch Kids Babyland Collecion (na metce).

Cabbage Patch Kids
 
Po czwarte eNeNek - lalka anatomiczna, chłopiec z brązowymi oczami, nieznanej mi firmy i w nieznanym wieku. 70 groszy z drugiego podejścia do SH. Miałam nie brać, bo duży, bo brudny (jeszcze go nie domyłam) i już szłam na drugą salę go oddać, gdy usłyszałam jak starsze małżeństwo komentuje ją: "Jaka śliczna lalka, zobacz nawet takie tu są! I nie trzeba ubierać!" No więc jak śliczna, to choć duża i wzbudza u mnie uczucia staropanieńskie (chyba każdy miał jaką ciotkę starą pannę, która trzymała w salonie lalkę?), to biorę! Niestety nie wiem kto to, co w dzisiejszym poście nie dziwi. Sygnatura (dość dziwna): 40 (Z) 1 G [to (Z) jest w takim jakby słoneczku/kwiatku o 12 promykach/płatkach). Dzięki Szarej Sowie wiem już, że jest to bobas od Zapf Creations! Okazał się, że ów kwiatek z "Z" w środku to sygnatura tej firmy gdzieś z lat 80. XX w., a reszta to pewnie oznaczenie serii/linii lalek. Dziękuję serdecznie za pomoc! TUTAJ wpis Szarej Sowy o Zapf i zdjęcie rzeczonej sygnatury.

It's a BOY!

Włosy jak Wodecki... ale lalek NN
 
Może ktoś-coś? Jeśli znacie moje najnowsze lalkowe domowniki - piszcie. Dziękuję!
 
 
PS A na koniec, dla cierpliwych, historyjka o moich nowych (współ)lokatorach.
 
Scena pierwsza i kolejne: Jak powstał strój Barbary...


 

Zabawy z szarfą kończą się pomysłem na nowy kostium do ćwiczeń.

 
Barbara odwiedza swoją koleżankę Stefanię, równie wygimnastykowaną co ona...
Nie wie, że Stefania zajmuje się teraz tresurą węży, dlatego spokojnie rozgaszcza się w mieszkaniu koleżanki...




 O nie! Gdy Barbara suszy włosy po kąpieli, spod ławy wypełza wielki wąż!
Barbara krzyczy przerażona, a włosy stają jej dęba: Ratunku!

 Stefania przybiega i znajduje przyczynę przerażenia Barbary.
- To mój pupilek, wabi się Reggie! - wyjaśnia Stefania i już po chwili obie przyjaciółki
relaksują się rozmowa w towarzystwie niegroźnego węża.

 A co słychać u eNeNka i Kapustka?
Wygląda na to, że też się relaksują...

Prawie jak do chrztu, prawie jak dziewczynka. Prawie.