środa, 18 marca 2015

W Petersburgu noc, czyli Alicja w Krainie (nie)Czarów


Wszyscy, wprost lub naokoło (np. przez adaptacjE Disneya), znamy baśniową Alicję...

Jej twórca, Charles Lutwidge Dodgson, bardziej znany pod swoim literackim pseudonimem Lewis Carroll*, to nie tylko jeden z najbardziej znanych autorów książek dla dzieci, ale także genialny matematyk, uzdolniony fotograf-amator, a nawet duchowny kościoła anglikańskiego.
Moja Alice.
Barwna postać autora nie będzie jednak bezpośrednio „bohaterem” mojego wpisu, nie zamierzam także, zwłaszcza na fali ostatnich skandali, opowiadać się po jednej ze stron w dyskusji dotyczącej jego niejasnych relacji z młodymi dziewczętami (psychoanalitycy zrobili to już za mnie). Z tego powodu moje zdanie o nim jest słodko-gorzkie, a sam Dodgson/Carroll to dla mnie taki wielki-mały człowiek.
Chciałabym zatrzymać się na pewnym szczególe jego biografii... Otóż Carroll właściwie nie podróżował, nigdy nie opuścił rodzinnej Anglii, poza jednym wyjątkiem, a była nim podróż (1867) do carskiej wówczas Rosji. W podróży tej odwiedził także miasta (wówczas będącej pod zaborami) Polski: Wrocław, Warszawę i Gdańsk. W Rosji zaś przebywał m.in. w ówczesnej stolicy - Petersburgu. Miasto niezwykle mu się spodobało, chwalił szerokie ulice, jakich nie widział w żadnym znanym mu europejskim mieście, a także to co dziś nazywamy zabytkami, w tym kościoły, które chętnie odwiedzał. Nazwał miasto, zbudowane na krwi, cierpieniu i (osuszonych) bagnach "pod linijkę" Piotra I, „miastem olbrzymów/gigantów”. (więcej o autorze i tymże mieście w tym artykule w jęz. angielskim). Podróż do Rosji stała się ważna dla Carrolla nie tylko poznawczo, to tam miał powstać zarys drugiej części jego Alicji... - Po drugiej stronie lustra (1871).
My, jako fani lalek, pamiętamy zaś może inną bajkę, już współczesną, której prolog przenosi nas do (jeszcze) carskiego Petersburga. Jest nią chyba pierwsza "tego typu" animacja nie będąca dziełem Disneya - myślę tutaj o "Anastazji" (tutaj link do mojej ulubionej piosenki z tej animacji, posłuchajcie). Ma ktoś Annę/Anastazję? Chętnie obejrzę :-)


Moxie Girlz: Avery, Masquerade Ball (edycja z 2010 roku).

Tak, prezentowany tu profil jako jedyny posiada kolczyk!

Przedstawiam Wam dziś Alicję od MGA - to Avery Moxie Girlz z serii. Do serii należały także: Merin jako Królewna Śnieżka oraz Bryten jako Roszpunka. Serię trudno wyszukać po nazwie - rok wcześniej taką samą nadano serii z Sophiną, Lexą i Avery w karnawałowych maskach i przebraniach. Tym razem  ubrano w stroje bajkowych postaci i tak się złożyło, że z obu mam... obie Avery. "Tutejsza" ubrana jest zgodnie z naszymi carrollowsko-disneyowskimi wyobrażeniami o tej bohaterce: błękit, biel, odrobina czerni. Na zdjęciach poniżej towarzyszy jej, w podobne kolory ubrana, laleczka pamiątkowo-regionalna promująca petersburską operę.


Przyjaźń amerykańsko-rosyjska (a może chińsko-chińska)?
Plasticzanka i porcelanka, obie łączy Petersburg i... błękit <3

Tak, byłam w Warszawie, we Wrocławiu, w Gdańsku. Byłam też w Petersburgu. Służbowo i krótko, więc nie widziałam wiele. Zimno (choć późna wiosna) i remontowo (bo przed Igrzyskami), więc ciepłych wspomnień też jak na lekarstwo. W naprawdę dobrym i w tym wielko-małym towarzystwie, więc słodko-gorzko. W mieście takim, które bardziej niż z happy endem (pięknej, choć nieprawdziwej) opowieści o "Anastazji", kojarzy mi się z piosenką Nohavicy, całkiem zgrabnie po polsku wykonywaną przez Artura Andrusa, która posłużyła mi za tytuł tego posta.
Petersburg na zawsze będzie dla mnie składać sie z kontrastów, takich jak nowoczesny hotel z wielkimi reprodukcjami Dalego w holu, z którego wychodziło się "na pył i piach" pełnej śmieci, remontowanej ulicy, przy której stał... czy pełne wspaniałych zbiorów muzeum (przyrodnicze!) z łuszczącą się i odpadająca z sufitu farbą. Jeśli już gigant, bo olbrzymem Petersburg jest (przepych budowli, szerokość ulic i placów, ilość samochodów (ale: korki!)), choć nie o glinianych (choć w pyle) nogach... to jednak gdyby spojrzeć w głąb, przez i ponad... przestaje imponować. Może przez to jest bardziej swój, bardziej ludzki? Podobnie zresztą jak Carroll.
Tylko, że...
Byłam poważnym, "dorosłym" wręcz dzieckiem, nigdy naiwnym, zawsze przewidującym... im jestem starsza, tym bardziej za tą dziecięca ufnością do świata i ludzi tęsknię.
Chcę ją widzieć i czuć w zaczarowanym świecie (mądrych) baśni, w egzotycznej podróży, która zdarza się raz w życiu, w szlachetnym marzeniu by nasi mistrzowie, idole pióra nie mieli (choćby tylko tych najbardziej nielubianych przez nas) skaz. Chcę nie wiedzieć (o...), ale wiem. I wciąż kocham.

Alicja, jedna z moich najbardziej ukochanych postaci bajkowych...
...nie tylko dlatego, że ubiera się w mój ulubiony kolor!
(Truskawki też b. lubię!)
Jak to szło: jedzenie powiększa czy zmniejsza? Nie, to picie, a może nie tak?
Cóż - klucz na pewno jest za duży!
A Neo ostrzegał: "Nie idź! za białym królikiem...."
Pamiętacie gadające kwiatki? 
Ten nie gada, trochę już mizerny, bo przyplątał się dawno - na Dzień Kobiet.
Chcę widzieć, ale rysy na portrecie sprawiają, że nie poznaję już przedstawionej na niej twarzy. A przyjemność z lektury, gdy się zna wszystkie "Żiżki" zamiast większa, staje się mniejsza, bo... tak jak nad "moim" Petersburgiem, nad naukowym geniuszem, mistrzem słowa, pionierem artystycznej fotografii, jak miecz Damoklesa wisi do dziś pytanie: był czy nie eufemistycznie to ujmując "wielbicielem" ledwo-co-nastolatek.

Z zewnątrz - wyjazd życia, piękno budowli, wielki pisarz. W środku - wielki zawód, złuszczone tynki, ludzka krzywda. Takie jest życie, takie są miasta, tacy są ludzie. Szkoda. Ale dobrze, że nie wszyscy... Dzięki takiemu "ludziowi" mam dziś, choć dopiero z lotniska, a nie z miasta, moją Operę.


*Wpis dedykuję Barbarze, która, gdy tylko usłyszała, że Lewis jest moim ulubionym pisarzem, zaczęła mnie dokształcać w kwestii jego „bezecności”. Szybko okazało się, że faktycznie Lewis, ale nie z „imienia”, a  z nazwiska (C.S. Lewis). Pozdrawiam Cię, Basiu!

-------------------------------------------------------------

Dzisiejsza lalka: Avery
Linia lalek: Moxie Girlz, Masquerade Ball: Alice in Wonderland, 2010
Producent: MGA Entertainment
Opis: Wysoka na 10.6 cala (ok. 26,92 cm), jasna  "karnacja", oczy niebieskie, delikatny makijaż, włosy blond, rozpuszczone,  długie. Na włosach czarna opaska z kokardką. Ruchome: głowa, ręce, nogi (zginają się na 3 razy), buty-baleriny czarne z "zapięciem" (nie ma stóp). Ubrania: wmoldowane majteczki, niebieska sukienka z białym fartuszkiem, getry w czarno-białe pasy. Niebieskie kolczyki-wkrętki (moja lalka ma tylko jeden). 
Właściciel: drugi.




BONUS: 
Druga lalka: lalka regionalna, lalka narodowa rosyjska, promująca operę petersburską. 
Opis: głowa porcelanowa, reszta materiałowa, strój w kolorach błękitu, bieli i złota nawiązuje do tradycyjnych rosyjskich strojów kobiecych. Produkcja: gdzieś przed 2012.
 

16 komentarzy:

  1. Też kocham Alicję .... Tej miłości nie zmącił mi zgrzyt w życiorysie autora , bo książka raz powołana do życia , stała się dla mnie bytem niezależnym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to takie nomen omen "zboczenie" zawodowe u mnie patrzeć też na życiorys, ale w tym przypadku nie przeszkadzał mi on w lekturze. Dlatego bardzo ciesze się, że mam swoją własną Alicję!

      Usuń
  2. Książkę pokochałam, zanim poznałam życiorys autora, a i potem niczego to nie zmieniło. Podchodzę do takich rewelacji z dużym dystansem. Osobom, które żyją nieco inaczej, niż pozostali, do tego bardzo utalentowanym, często przypisywano jakieś demoniczne cechy. Zbieram tylko lalki - dzieci. Gdybym była facetem - pewnie nie obyłoby się bez podejrzeń o pedofilskie skłonności ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że jak pisałam tego posta, to właśnie o tym myślałam, że i mnie by o co oskarżyć mogli - moje lalki przeceiż, po twarzach i ciałkach sądząc, niewiele starsze od Twoich ;-)

      Usuń
  3. Cieszę się do ekranu i lalki, bo też ją mam:) i jest śliczna:)
    Alicję adaptację filmową i bajkową bardzo lubię:)
    Muszę jednak przyznać, że przy mojej miłości do literatury za książką nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak mi miło to słyszeć! Cieszymy się do Was! Moja Alice ma pewne braki "w lewej stronie" (fabryczna myłka w malunku oka i raczej niefabryczny, a poprzedniowłaścicielowy brak kolczyka), ale tak, jest śliczna!!!

      Usuń
  4. twór nie zawsze równa się twórca -
    choć czasem twór to potwór, ale
    co tam...
    Alice zawsze intryguje - niezależnie
    od wersji - zwłaszcza lalkowej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe - masz rację, zawsze lepiej w tę stronę... żeby twór nie był po-tworem ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Hmm, nic nie wiedziałam o "bezecności" autora. Może dlatego, że dziś każdemu wyszukuje/dorabia się podwójną, ostrą biografię, więc macham uszami na kolejne sygnały tego typu.
    Książka nigdy mnie nie zwaliła, tak samo bohaterka. Uwielbiam za to wersję Tima Burtona.
    Co tam Rosja! Indie to dopiero kraj kontrastów!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też długo żyłam w nieświadomości, dlatego życie w pewnej świadomości mi nie przeszkadza.
      Ja lubię "wszystkie" Alicje, ale klimat Burtona jest (chyba) naj...!
      Oj, dużo słyszałam i widziałam o Indiach, ale nigdy nie byłam... ale po Rosji mam jeszcze "tik": "Nigdy więcej Azji" ;-)

      Usuń
  6. Ależ masz dużo tych Moksiaczków. Avery w roli Alicji wygląda cudnie. Lubię ten zestaw kolorów. Ja szczerze mówiąc nie przepadałam za książką, za dziwna dla mnie była. Potem przeczytałam o preferencjach autora i książka jeszcze mniej mi się podobała, bo drugie dno było dla mnie zbyt paskudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwa zobowiązuje ;-) Mam ich jeszcze trochę, ale chyba Bratz więcej ;-)
      Co do Carrola, książki lubię i chylę czoła przed jego lingwistycznym talentem, ale chyba się starzeję ;-) bo, tak jak bohaterka "Gwiazd naszych wina" chciałabym, może naiwnie, żeby Wielcy, byli nie tylko wybitnym Autorami, ale też Wzorami do naśladowania...

      Usuń
    2. Ach, chyba tak się nie da- człowiek lubi błądzić, nie jest tworem doskonałym w odróżnieniu od jego dzieł- czasami dzieła wychodzą wielkie przez duże W.
      Alicja książkowa aż tak mnie nie zachwyca jak produkcja Tima Burtona, ale on wydobył z książki wszystko co najlepsze i okrasił talentem własnym.
      A Twoja Alicja jest bardzo ładna!

      Usuń
    3. Dlatego mówię, że się starzeję ;-) Tak, Burton to klasa sama w sobie! Dziękuję za miłe słowa i komentarz!

      Usuń
  7. Za Alicją nie przepadam (chyba, że w wersji wspomnianego już Burtona), Petersburg budzi we mnie uczucia mieszane, ale Moxie... jak zawsze śliczna. Gratuluję udanej sesji, podoba mi się - póki co - najbardziej.

    OdpowiedzUsuń