poniedziałek, 9 lutego 2015

Mam konia, czyli jak miał (pierwotnie) nazywać się ten blog

Jak już pisałam, byłam (i po części nadal jestem) z tych lalkowiczów, co mało się uzewnętrzniają. Kiedy więc padł po raz n-ty pomysł „piszę bloga” (prawie) upadł pod naporem argumentów typu: a) a.. trzeba umieć pisać, b) bo… dobrze by było dodawać zdjęcia… c) co za nazwę dać?
I o ile z a) i b) jakoś człowiek in mente dał sobie radę („zawsze choć jedno zdanie się wymyśli, pisać o czym jest, a aparat jest w telefonie”) to na c) był (naj)bardziej o(d)porny.
 
Z pomocą i wzbudzając chęć szczerą przyszła… przesyłka, a wcześniej wygrana AukcjA konia – i to nie byle jakiego konia, o nie, ale najprawdziwszego MoxieKonia. Pierwszy raz przeczytałam o nim u TheToyBoxPhilosopher (spójrzcie na te zdjęcia i film! mój tak nie umie) i „zakochałam się”, tym bardziej, że wcześniej „zaposiadłam” drogą otrzymania prezentu pudełkowaną Sophinę z serii Horse Riding Club (który to fakt sprawił, że dowiedziałam się u TTBPh o koniu). Lalka była, a raczej jest śliczna, delikatna, ma wspaniałe mięciutkie włosy i urocze (bluzeczka, getry, spódniczka w kratę) ubranko ze wstęgą pierwszej nagrody (nigdy nie zdobyłam 1. miejsca, w żadnym konkursie najwyżej drugie, więc to Moxie wprost stworzona dla mnie) przypiętą do bluzki – brakowało jej zatem współzdobywcy tego trofeum!
Sophina, Moxie Girlz: Horse Riding Club, 2011
 
Szukałam i wypatrywałam, nawet próbowałam oczami duszy swojej dopasować Sophinie konia Barbie, ale zawsze coś było nie tak (zwłaszcza jaskrawa różowość niektórych „modeli”). Z wolna zapominałam więc o koniu… Aż pewnego dnia, szukając trupków Barbie (czasem zdarzy mi się ni(e)jaką Superstarkę umyć, skleić, uczesać i ubrać) trafiłam na „konia Barbie” w atrakcyjnej licytacji. Patrzę na to-to i myślę: znam te oczy [znam ich myśli bill pulman), ale czy na pewno… Wróciłam więc do czytanego miesiące wcześniej, wspomnianego już wpisu – i pewna na 99,9% (no dobra, na 100%!, plastikowo-przezroczysty uchwyt na grzbiecie mnie przekonał), zalicytowałam! Cóż to były za emocje! Aż miałam ochotę napisać wszystkim współlicytownikom (a nie można!): „proszę, nie licytujcie, to nie Barbie, to Moxie, wiem, bo mam do niego lalkę, błagam, to od/do zestawu, kupcie dzieciom co innego, sami nie wiecie, co licytujecie, on jest mój!” W końcowej fazie poprosiłam nawet przyjaciółkę, by licytowała za mnie – jej stwierdzenie po: „masz konia” wywołało prawdziwą euforię. A stwierdzenie „MF – masz konia!” weszło do naszego przyjaciółkolektu*.
Cricket, Moxie Girlz: Horse Riding Club, 2011

Naprawdę nie liczyłam, że się uda… Ale prawdziwe fajerwerki radości (wiem, porównanie godne disco polo) wybuchły kiedy paczka z koniem przybyła – ekspresem! Zdziwiłam się, że taka wielka, ale największe zdziwienie dopadło mnie gdy ją otworzyłam – koń zajmował całą! Zaczęłam piszczeć i krzyczeć na cały pokój „Mam konia!” zdziwiona niepomiernie, że wcześniej nie przyszło mi do głowy, że ten koń musi być/jest taki wielki!!! A jest wielki, olbrzymi, do tego to najprawdziwszy MoxieKoń, kupiony w Polsce, na aukcji i do tego niedrogo! Rozpierała mnie taka duma, że naprawdę myśląc o nazwie bloga, poważnie myślałam o „mamkonia.blogspot.com”.
Pamiątkowe zdjęcie po zdobyciu pierwszego miejsca w ujeżdżaniu

Dobry konik, no zjedz marcheweczkę...

Ach... te oczyska! (marchewkę sponsorowała [najprawdopodobniej] Simba)

Chyba przydałaby ci się zmiana fryzury mój Świerszczyku...

I jazda do domu...

Uff... ciężkie to siodło, choć gumowe...
Ale prawdziwy jeździec zawsze myśli najpierw o koniu, a potem o sobie
 

Nie, to nie połowa obrazu "American Gothic" Granta Wooda!
To tylko Sophina sprząta po swoim koniku

Dlaczego więc „MoxieFun”? Bo blog jest/będzie (głównie) o Moxie, ich zbieranie i pisanie o nich traktuję jako dobrą zabawę, a że przy okazji czyta się to jak „fan” – cóż, widać chyba, że jestem prawdziwym fanem Moxie (i że naprawdę myślałam nad nazwą jakiś czas).

Tak, Sophina jeździ bez "kasku", bo to rujnuje jej włosy.
Nigdy tego nie róbcie, chyba, że jesteście z plastiku, inaczej czeka Was to.
 
Pozdrawiam, zapraszam do oglądania i komentowania. Ostrzegam, mam więcej koni i „mini Sophinę” do tego.

--------------------------------------------------------------------------------------
* Wraz z odzewem: „Masz na 100%” jest od tamtej pory synonimem wszelkiej „zajefajności”,  coś jak  "Siedzę na koniu” ;-)
Przyjaciółkolekt – analogicznie do idiolektu (język osobniczy) oraz familiolektu (mowa rodzinna) to odmiana języka właściwa dla przyjaciółek (w tym wypadku dwóch konkretnych).

Dzisiejsza lalka: Sophina
Linia lalek: Moxie Girlz, Horse Riding Club, 2011
Producent: MGA Entertainment
Opis: Wysoka na 10.6 cala (ok. 26,92 cm), ciemna "karnacja", oczy brązowe, delikatny makijaż, włosy ciemnobrązowe, związane w dwa kucyki,  półdługie (do pasa). Ruchome: głowa, ręce, nogi (zginają się na 3 razy), buty-kozaki brązowe (nie ma stóp). Ubrania: wmoldowane majteczki, różowy T-shirt z przyszytą doń białą wstęgą (1st), jasnoróżowe getry przyszyte doń plisowana spódniczka jeansowo-tweedowa w kratę. Dodatki: jasnobrązowy toczek ze  wstążką, różowa szczotka, której "ząbki" układają się w kształt serca.
Właściciel: pierwszy
BONUS:
Dzisiejszy koń: Cricket
Linia lalek: Moxie Girlz, Horse Riding Club, 2011
Producent: MGA Entertainment
Opis: koń, jaki jest, każdy widzi ;-) około 32,5 cm zielonookiej piękności o maści izabelowatej (palomino). Jak na razie nie rży i nie chodzi, ale wierzę, że mógłby. Dodatki: uprząż, siodło z  uchwytem na lalkę [brak szczotki, lejców, trochę skrócona grzywa].
Właściciel: drugi (?)

 

8 komentarzy:

  1. Wiem jakie to emocje - ja upolowałam konia od lalek Liv :D
    http://okiemlalka.blogspot.com/2013/03/whoa.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Konia znam od TBPh, ale tam mi się nie podobał... Za to u Ciebie - nie wiem jak to zrobiłaś, ale na Twoich zdjęciach wygląda "jak milion dolarów", aż chce się go mieć, gratuluję!

      Usuń
  2. Piękny ten koń i jego właścicielka:) Kurczę ani razu nie trafiłam na lalkowego konia:( - gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Na pewno trafisz, masz świetną rękę do lalek! Muszę pokornie przyznać, że kluczowy (po jego wypatrzeniu) był refleks przyjaciółki, która jest lepsza w aukcjach, a która licytowała w decydującym momencie ;-)

      Usuń
  3. rumak pięknościowy - a Sophia jak zwykle - urocza!
    sama jestem fanką właśnie cienmnowłosych Moxie
    ale też i wielu, wielu innych lal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sophina to zdecydowanie i moja ulubienica:-) A ostatnio okazuje się, że i ja jestem również wielbicielką wielu innych lal... tych "innych" mam nawet więcej, jakby je zsumować, niż Moxie;-)

      Usuń
  4. fajowski ten Qń! Podoba mi się! Moja Moxie ma tylko hm... motor, lub coś a 'la motor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje mają samochody ;-) I rowery. Jeśli Twój pojazd jest czerwony to może być nie motor, a rower Avery (pierwsza seria Art-titude: http://gettoys.com/images/moxie_girlz_avery_art-titude_doll_pack_39321.JPG) - nie mam, a jest naprawdę odjazdowy!

      Usuń