poniedziałek, 25 maja 2015

Kolekcjoner(ka) (nie)kości, czyli Cloe Bratz The Movie i Mattel Peek-a-boo Petites

Dziś tekstu mało, bo czas przeznaczony na blogowanie "zjadło" dziś szukanie nazw "postowanych" lalek.

Wymyśliłam sobie, że pokażę jedną ze zdobytych lalek z mojej ubogiej jak na razie (z braku czasu, a nie chciejstw) łiszlisty. Padło na Cloe, która przyjechała do mnie w (chyba) handmade'owej sukience wraz z Yasmin z tej samej serii ubraną w sukienkę oryginalną Cloe i z trupkami, którymi naprawiłam m.in. znana Wam Kellan (z tego co pamiętam, tak to jest prowadzić bloga nie na bieżąco, tylko po latach). Cloe ma trochę wyciętych włosów, ale nic to, to co najbardziej lubię w tej serii, prócz "cekinowych sukni" jest artykulacja ciałka (które zresztą pokazała wczoraj Ashoka).
Żeby wykorzystać fakt artykulacji, wymyśliłam, że Cloe będzie kolekcjonerką lalek (skoro o "Kolekcjonerze kości" pisała magja), która chwali się swoim zbiorem (w oryginalnej sukni byłaby zapewne celebrytką zaproszoną na promocje lalek Znanej Firmy). Trochę przekornie Cloe została kolekcjonerką lalek... Mattela!
Prezentowane przez nią maluchy to Peek-a-boo Petites (do ich identyfikacji polecam i stronę), sygnowane 2004 i już nie produkowane. Powstało ponad 18 linii tych lalek (nie licząc tych sprzedawanych w zestawach). Są one bardzo podobne do nieco późniejszych Barbie Mini B. Od Mini B. odróżnia je to, że praktycznie każda z nich (przynajmniej na początku) miała własne imię i numer (niektórych numerów jednak nie wyprodukowano, a pod koniec produkcji przestano przejmować się nadawaniem fantazyjnych imion). Laleczki, a właściwie minifigurki "zginające się" jedynie w pasie, startowały jako pewnego rodzaju pełnoprawne lalki a zarazem ozdoby do opakowań baniek mydlanych, później pojawiały się w pudełeczkach przypominających kwiaty, słodycze czy kosmetyki... Takie pudełeczka z zawartością w  środku można było nosić jako breloki do spodni, naszyjniki, a niektóre laleczki - również te sprzedawane w zwykłych pudełkach - jako pierścionki.
Moich maluchów właściwie nie kupiłam - gdy zapytałam o możliwość ich kupna na lokalnym portalu wraz z wysyłką, sprzedająca Pani kazała mi zapłacić tylko za przesyłkę, a lalki po prostu mi dała, tłumacząc, że zależy jej na po prostu na oddaniu zagracających dom zabawek. Pani zyskała trochę miejsca ;-) a ja maluchy, które jak myślałam, są Mini B.arbie, które już wcześniej chciałam mieć. Okazało się, że nie, ale dopiero teraz, bo lalki jak zwykle przeleżały swoje. Niektórym brakuje części ubranek, wszystkim dodatków. Jednak nie myślcie, że  narzekam, bo jak wiadomo, darowanej lalce nie zagląda się w metrykę, a laleczki są przeurocze i bardzo fajnie sprawdzają się jako, co prawda duże, ale jednak - lalki lalek.

A teraz obiecana sesja. Cloe i jej kolekcja.

"O nie, sprzedawca obiecywał, że to Barbie!"
Bratz: Cloe The Movie i Mattel: Peek-a-boo Petites #522.
Tę (roz)poznałam jako pierwszą. To Peek-a-boo Petites #552. Tutaj zdjęcie w pudełku. W plecach ma dziurkę - można z niej było zrobić pierścionek, korzystając z dołączonej do opakowania obrączki.

"W sumie, słodkie są, zatrzymam je!"
#503 (bez imienia) i #39 (Happy Birthday Hadley)
Tę niebieską zaś - jako ostatnią. Choć przypomina Mermaidia Sea Pixies 1, to jest to #503 (bez imienia), różnicę widać w nogach (tu różowe, tam niebieskie) i fryzurze. W plecach dziurki trzy: laleczka miała skrzydła (dwie dziurki), można ją także było nosić (pewnie bez nich) jako pierścionek. Czarnowłosą znalazłam jako drugą (ex aequo z poniższą) i jest to jedna z pierwszych lalek tego typu, oznaczona numerem #39 Happy Birthday Hadley. Tutaj, pod numerem 39 macie jej zdjęcie (ta to miała akcesoriów!), obok, pod 38, poniższa krzywooczka.

"Ciekawostka kolekcjonerska: nierówny makijaż".
#38 Birthday Blair
Ma krzywo nadrukowane oczy i brak jej korony, ale stanowi pewnego rodzaju komplet z #39. To #38 Birthday Blair, tu znalazłam zdjęcie mogące świadczyć o tym, że sprzedawano je razem, w dwupaku. Obie nie mają dziurek w plecach - były typowymi laleczkami, bez specjalnych przeznaczeń biżuteryjnych.

"Nie martwcie się, obszyję Was!".
#505 i #507 (obie bez imienia)
Najtrudniejsze do odnalezienia i odnalezione na samym końcu. Cała na różowo to #505 (tutaj w opakowaniu), podobną buźkę, ale z innym makijażem, ale już na pewno takie same włosy miała jedna z pierwszych lalek w tej serii Charming Princess Caprice #40. Różowo-niebieska zaś, to prawie na 100% #507 (tutaj jest zdjęcie, ale niezbyt wyraźne). Rozpoznanie utrudniał brak spódniczek. Obie mają dziurki w plecach - były pierścionkowe.
 
Na koniec Cleo z kwiatami - The Movie to świetna seria, no nie?
 


 

Słoneczne kwiaty dla Was
(ten bukiecik był dołączony do lalek, ale nie wiem od czego jest).
 

17 komentarzy:

  1. Skoro są domki dla lalek, to mogą być i lalki dla lalek... dobrze jednak, że Cloe nie podziela zapału kolekcjonowania kości ;-) [choć "Kk" nadal dobrze wspominam...]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... Są nawet Lalaloopsy/miśki dla Moxie... Kk jest super!

      Usuń
  2. To jest mało tekstu? To Ty chyba nigdy u mnie nie byłaś;D Lalka kolekcjonująca lalki - ciekawa koncepcja, oby Ci tylko konkurencji nie robiła w sh lub na bazarkach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym nie pomyślałam... Odesłałam ją na półkę i nie będę zabierać do sklepu ;-) PS Bo ja jestem gaduła!

      Usuń
  3. ... to lalek Ci przybędzie , skoro masz drugą zbieraczkę w domu :):)
    Bardzo ciekawe te maluszki a Bracusia cudna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybywa powoli, Cloe jest wybredna ;-) Bardzo lubię tę serię, mam prawie całą - jakbyś kiedyś widziała Sashę (ja raz przegapiłam), daj znać.

      Usuń
  4. Ło matuchno! Takich jeszcze nie widziałam, choć parę lalek dla lalek Mattela mam, ale całe plastikowe. No i , że tak powiem rasowe Barbie, a te bardziej przypominają Bartzki. Super pomysł z tą kolekcjonerką lalek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Właśnie fajne jest to, że starannie są zrobione i "sztukowane" tu plastik, tu materiał... tu pierścionek - jako mała dziewczynka "szalałabym" za nimi ;-) Masz rację z tym podobieństwem do Bratzek, wcześniej o tym jakoś nie pomyślałam!

      Usuń
  5. nie dość, że fajowe, to jeszcze Ich tak dużo!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam pojęcia o istnieniu tych maleńkich lalek. Ruda z nierównym makijażem jest najsłodsza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie niezbyt często pojawiają się na aukcjach, więc i ja długo nie miałam o nich pojęcia. Czasem mi się "przemazały", ale myślałam, że to miniBarbie, dlatego bardzo długo nie mogłam ich zidentyfikować... Mam słabość do rudzielców :-) Dzięki!

      Usuń
  7. Świetny zbiór maluchów! Skalą idealnie pasują jako lalka dla lalki - u mnie mieszkają dwie "pierścionkowe" panienki.
    Taka pomoc przy wertowaniu SH bardzo się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Pierścionkowe mnie fascynują... szkoda, że nie robią dużych rozmiarów obrączek do nich.

      Usuń
  8. Lalki dla lalek są fajnym pomysłem:)
    Takie ciałko daje świetne możliwości artykulacji:) Szkoda, że kolanka nie mają takiego patentu, byłoby jeszcze fajniej:) Bratzka urocza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Widziałam kiedyś hybrydę Moxie głowa-takie ciałko - była śliczna! Faktycznie szkoda, że z nogami nic nie zrobili, ale i tak to chyba moja najulubieńcza seria Bratz.

      Usuń