Majówka przed nami, zbliżają się Komunie i Dzień Dziecka, więc wysyp lalek nastąpił. Postanowiłam wybrać zatem Miss Majówki... Startowały wyłącznie klony i wyłącznie spotkane przeze mnie w ostatni kwietniowy weekend, w tym: filmowa dziewczyna, Monroł z zaświatów i coś tam jeszcze...
W zeszłą sobotę wybrałam się do rodziców, a więc też z mamą "na sklepy"... Dużo obiecywałam sobie po chińskim markecie, ale w sumie nic nie znalazłam ciekawego... Interesujące okazy kryły za to inne sklepy, powiedzmy sobie z upominkami. Nie, nic w nich nie kupiłam, ale wróciłam do domu z kilkoma zdjęciami oraz nieustającym podziwem zmieszanym ze złością pt. "Czego to Chińczyk nie skopiuje" (pozdrowienia dla ostatnio rozmyślającej o tym samym Kidy)! Wybaczcie jakość zdjęć, ale były robione z ukrycia (bo obsługa) i w pośpiechu (bo mama nie wie jeszcze wszystkiego o moich lalkach).
Pierwsze miejsce w konkursie klon prawie doskonały tfu Miss Majówki! otrzymuje...
znana wielbicielka filmów, a może dziewczyna z filmu? - MoVie girls!
Proszę zwrócić uwagę na subtelna podróbkę loga, to już nie MAxie, to MoVie i do tego jak na "chińczyka" poprawnie po angielsku: girls, a nie tam jakieś hamerykańsko-wydziwiane girlz! Oprawa graficzna pudełka - praktycznie nie do odróżnienia od oryginałów, a w środku ileż bogactwa! Nie dość, że lalka prawie Lexa, to jeszcze ubrana prawie jak Avery w Holiday albo i Lexa w Masquerade, a do tego mikrofon prawie jak w zestawie More2Me (z Lexą) oraz gitara i korona prawie jak w serii Jammaz (z Lexą). Są też organki (?), tfu keyboard, prawie jak w Rockin' Band (z Lexą). Słowem prawie jak oryginał hm... Lexy? Tylko który? Nie przeczę - obejrzałam z dużym zainteresowaniem, ale biorąc pod uwagę, że taniej kupowałam oryginały...
Miejsce drugie, prawie jak pierwsze, bo o mały włos nie kupiłam...
Merlin Monroł (na balu w zaświatach) - czyli Miss Creepy!
Merlin Monroł (na balu w zaświatach) - czyli Miss Creepy!
Prawie jak Bratzillaz, prawie jak Monster High... prawie. Mi najbardziej przypominała o MM z "Pół żartem, pół serio" Billy'ego Wildera, to pewnie przez ten saksofon... Tę akurat miałam wielką ochotę kupić, także ze względu na znajdujące się niedaleko miejsce urodzin tego reżysera, ale w końcu to odłożyłam. Kto wie, może jeszcze po nią wrócę (albo ktoś mi kupi ;-)). Dodatkowy punkt za to, że jest prawie jak w kolorach first Barbie... cóż nikt nie jest doskonały.
Miejsce trzecie - za pomysł tak oryginalny, że gdybym go wcześniej nie znała,
tobym kupiła (chyba jestem ślepa, ale co mi tam) - Magic Wings!
Tak, ta lalka serio nazywa się jak dodatek, którego nie posiada (magiczne skrzydła). Jest prawie jak wszystkie te Bratz Kidzy z wymiennymi ubrankami. Dedykuję ją Szarej Sowie, posiadającej oryginał lalki, której prawie dokładną kopią jest powyższy twór - Cloe (Bratz Kidz) Hair Crazy. Tyle dobroci w jednym sklepie.
Specjalne wyróżnienia zdobyły lokatorki innego sklepu, lalki Bratzillas, których dużo dziś pokazała Gosia...
Lalki, pudełka, zdjęcia - prawie jak oryginał, prawie jak Cloetta Spelletta, a to tylko Fashion Beautiful z Cute Pet(em), choć tylko na obrazku grrr...
Udanej majówki życzy w imieniu własnym i moim, pozbawiona pudełka, więc i możliwości stanięcia w konkursie, najwyższa, choć nie najwyższej jakości, podróbka Monster High jaką na oczy widziałam, tania jak barszcz, nieznana mi z imienia prawie Draculaura! Pozdrawiam(y)!